Noc nie należała do najmilej spędzonych...cały czas się coś działo i ciężko było zasnąć...postanowiliśmy z Krzyśkiem spać na zmianę no i wyszło nam tego po 1,5 godziny na łepek...no i zmywać się trzeba było koło 5 rano bo ludzie zaczęli do pracy śmigać i tłok na dworcu się zaczął robić...zgarnęliśmy poznanego na wspomnianym dworcu kolesia i poszliśmy połazić po Gdańsku...okazało się że chłopak pracował w stoczni i akurat miał gorszy dzień po kłótni ze swoją dziewczyną przez co też całą noc koczował na dworcu...oprowadził nas po mieście (najlepiej się zwiedza właśnie nad ranem albo zaraz po wschodzie słońca--->nie ma tego całego bydła pod które nazywa siebie „turystami”- czyli rodzin z dziećmi, wycieczek emerytów z Niemiec, i tym podobnych denerwujących elementów krajobrazu każdego bardziej znanego miasta...
Jak nam się już znudziło postanowiliśmy wyruszyć na umówione miejsce...zrobiliśmy zakupy w Biedronce każdy na sumę 20 PLNów co miało nam starczyć na całą wycieczkę (w sumie do Polski dowiozłem nawet pół Paprykarza szczecińskiego z tych naszych zapasów) i ruszyliśmy...ale gdzie?? No właśnie...zapomnieliśmy zapisać adresu miejsca w którym mieliśmy się zameldować i wystartować ze wszystkimi...z resztą mapy Gdańska też nie mieliśmy...no i trzeba było dzwonić po ludziach żeby sprawdzili na necie gdzie to trzeba się zgłosić...oczywiście jak na złość nikt nie odbierał...a jak już odebrał to miał problemy z internetem:-/ ale na szczęście spotkaliśmy innych zawodników i jakoś znaleźliśmy naszą miejscówkę...
Dotarliśmy na miejsce...zgłosiliśmy oficjalnie swoje przybycie i dostaliśmy mapy i numer startowy (51) pokręciliśmy się trochę czekając na godzinę startu którą miała być 12 a w międzyczasie próbowaliśmy ustalić jaką trasą jedziemy co nie było takie oczywiste bo pomysłów było kilka...
No i wystartowaliśmy punkt 12...spod wydziału oceanografii (czy czegoś tam) ...to znaczy wszyscy wystartowali a my siedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę na tyłkach i rozkminialiśmy którędy by tu było najlepiej pojechać...tych, którym mniej się śpieszyło, pytaliśmy o drogę i ewentualne wskazówki...no i jakoś tak zdecydowaliśmy że jednak przez Niemcy jedziemy...
Pojechaliśmy do Wejherowa na wylotówkę na Szczecin i buta do przodu...............